Europejski oddział Forda czekają duże zmiany. Ich efektem ma być zwiększenie sprzedaży i efektywności, a to nieuchronnie oznacza zwolnienia.
Europejski przemysł samochodowy czeka ciężki okres. Największym wyzwaniem staje się spełnienie coraz ostrzejszych norm emisji spalin, co wiąże się z inwestowaniem w samochody hybrydowe i elektryczne. Dodatkowo cieniem na przyszłości branży kładzie się ewentualny Brexit i jego nieokreślone warunki.
Ford zamierza walczyć o rynkową pozycję poprzez wdrożenie dużego planu. Jego filarem są zmiany w organizacji - Ford zostanie podzielony na trzy piony, każdy będzie miał własne władze. Piony pierwszy to samochody osobowe i SUV-y, pion drugi to auta dostawcze (w tym segmencie Ford jest liderem w Europie), a trzeci będzie odpowiadał za import.
Zmiany w pigułce
To jednak nie wszystko. Ford planuje bowiem całkiem spore zwolnienia. Obecnie europejski oddział amerykańskiej firmy zatrudnia 51 tysięcy ludzi (65 tysięcy, jeśli wliczymy spółki joint-venture), a pracę do 2020 roku ma stracić aż 12 tysięcy, czyli około 20 procent. Ford liczy, że większość pracowników odejdzie, korzystając z programów dobrowolnych odejść, skuszona różnymi zachętami, w tym wysokimi odprawami.
Jednocześnie oznacza to zamykanie lub sprzedaż całych zakładów - ich liczba spadnie z 24 do 18. Zamknięte mają zostać: zakład produkcji silników w Południowej Walii, produkcji przekładni we Francji oraz trzy zakłady w Rosji - dwa produkujące samochody i jeden - silniki. Dodatkowo zakład produkujący przekładnie na Słowacji, będący wspólnym przedsięwzięciem z Magną, ma zostać sprzedany tej austriackiej firmie.
Ponadto produkcja zostanie ograniczona w zakładach w Saarlouis w Niemczech i hiszpańskiej Walencji.
Zmiany nie ominą gamy modelowej - z oferty znikają m.in. C-Max i Grand C-Max oraz Ka+.
Ponadto Ford nawiązuje współpracę z Volkswagenem. Już w styczniu ogłoszono, że dotyczyć ona będzie samochodów dostawczych. Natomiast obecnie rozważana jest współpraca w zakresie samochodów autonomicznych i elektrycznych.