Piątek, 29. maja, to przełomowa data dla polskiego rynku pojazdów używanych. Z tym dniem weszło w życie rozporządzenie Ministra Infrastruktury dopuszczające do rejestracji na terenie naszego kraju tzw. „anglików”, czyli aut z kierownicą po prawej stronie.
Chociaż polski rząd od lat skutecznie blokował takie rozwiązanie zmianę prawa wymógł na naszym kraju Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Sędziowie z Luksemburga dopatrzyli się w polskich przepisach znamion dyskryminacji.
W związku z tym, już w kwietniu, Minister Infrastruktury przygotowała nowelizację przepisów w tym zakresie. Nowe rozporządzenie opublikowano w dzienniku ustaw 14 maja (Dz.U.15.670). Zaczęło ono obowiązywać po upływie 14 dni od czasu ogłoszenia.
Trzeba zdawać sobie sprawę, że w tym przypadku chodzi wyłącznie o tzw. „angliki”. W ustawie czytamy bowiem, że chodzi wyłącznie o samochody pochodzące z „innego kraju członkowskiego”. Oznacza to np., że nie będzie można zarejestrować auta sprowadzonego chociażby z Japonii, gdzie również obowiązuje ruch lewostronny.
W przypadku aut z krajów członkowskich Unii potrzebne będzie jedynie zaświadczenie potwierdzające, że dany pojazd dostosowany został do wymogów ruchu prawostronnego. Po stosowny dokument udać się trzeba na stację diagnostyczną. Przeróbki ograniczają się jedynie do świateł (w tym tylne, przeciwmgłowe), lusterek oraz licznika. Ustawodawca wyraźnie zaznaczył, że w takim przypadku urządzenie musi być wyskalowane w km/h a nie milach.
Na razie nie wiadomo, jak na nowe przepisy zareaguje rynek pojazdów używanych. Kluczową rolę rozegrają tu firmy ubezpieczeniowe. Niektóre z nich już zapowiedziały, że koszty ubezpieczenia auta będą z kierownicą po prawej stronie będą zdecydowanie wyższe niż w przypadku aut z kierownicą po prawej. Część ekspertów mówi o podwyżkach rzędu do 50 do 300 proc. Nie wiadomo jednak, czy te czarne scenariusze okażą się prawdziwe. Wszystko zależy od rzeczywistej „wypadkowości”, o której przekonamy się w najbliższych miesiącach.