Romet 4E. 100 km za 5 zł?

Wbrew pozorom, Romet 4E nie jest owocem pracy polskich inżynierów. Pojazd to dzieło chińskiej firmy Yogomo, która oferuje go na tamtejszym rynku.

Firma Arcus Romet nie jest więc wytwórcą, a raczej importerem. Wypada jednak zauważyć, że samochody przyjeżdżają do Polski w częściach - końcowy montaż odbywa się w fabryce Rometa w Podgrodziu.

Dla kogo przeznaczony jest elektryczny pojazd, którego cena na polskim rynku rozpoczyna się od 35 900 zł? Romet 4e homologowany jest w kategorii L7b, czyli jako „pojazd samochodowy inny niż lekki”. Oznacza to, że – w myśl obecnych przepisów – do jego prowadzenia wystarczy prawo jazdy kategorii B1.

Mały Romet na pewno nie może konkurować z samochodami pokroju Smarta czy Toyoty Aygo – samochód należy raczej traktować, jako konkurencję dla popularnych na zachodzie Europy pojazdów dla nastolatków takich marek, jak np. Aixam.

W tym miejscu wypada jednak zauważyć, że – z uwagi na ciężkie akumulatory – pojazdu nie można traktować w kategorii zabawki. Gotowe do drogi autko waży aż 834 kg – homologacja w kategorii L7 (do 500 kg) możliwa była wyłącznie z tego względu, że pojazdy elektryczne homologowane są bez baterii...

Romet 4E napędzany jest silnikiem elektrycznym o mocy 7 KM (5 kW). Energia elektryczna przechowywana jest w 9 akumulatorach kwasowo-ołowiowych. Pięć z nich zamontowano z przodu pojazdu, kolejne cztery zamontowano pod tylną półką (bezpośrednio nad silnikiem). Każdy z nich ma pojemność 150 Ah, pełne ładowanie trwa około 10 godzin.

Jak jeździ się nowym pojazdem spod znaku Rometa?

Mieszczące dwie osoby wnętrze autka (pojazd ma pięciodrzwiowe nadwozie, ale ograniczenia dotyczące ilości pasażerów wynikają z przepisów homologacyjnych) przypomina nieco samochody pokroju Citroena C1. Niewielkie wymiary nadwozia (długość 3,09 m, szerokość 1,42 m, wysokość 1,48 m) wykorzystano całkiem rozsądnie, dwie osoby nie będą narzekać na ciasnotę.

Razić może jednak – miejscami tandetne – wykończenie. Gdyby plastik, którego użyto do wykonania odlewu deski rozdzielczej był tylko odrobinę cieńszy, można by było zobaczyć przez niego blachy karoserii. Niezbyt dobre wrażenia robi też przełącznik zespolony świateł i wycieraczek (wykonano go z tandetnego plastiku i umiejscowiono za daleko od kierownicy). Na miejscu pracowników Rometa popracowalibyśmy jeszcze nad tym elementem.

Prowadzenie Rometa 4E jest łatwe, kierowca ma do dyspozycji dwa tryby pracy napędu – standardowy i ekonomiczny. W tym ostatnim prędkość maksymalna ograniczona jest do 45 km/h a zasięg – przynajmniej teoretycznie – wynosi 180 km. Biorąc pod uwagę charakterystykę polskich miast częściej korzysta się jednak z trybu standardowego, w którym prędkość maksymalna wynosi 63 km/h. W takiej konfiguracji – w zależności od warunków ruchu – pojazd pokonać może maksymalnie między 70 a 100 km.

Kierowca dysponuje jedynie dwoma pedałami – przyspieszenia i hamulca. Sprzęgło nie jest potrzebne, bowiem w pojeździe nie znajdziemy klasycznej skrzyni biegów. Zmieniając położenie lewarka między pozycjami D N R, w rzeczywistości zmieniamy po prostu kierunek pracy silnika elektrycznego. Napęd przenoszony jest na koła tylnej osi za pośrednictwem prostego, sztywnego mostu. Duża masa i niewielka moc napędu sprawiają jednak, że o jakiejkolwiek nadsterowności nie może być mowy – prowadzenie jest wręcz dziecinnie łatwe.

Przyzwyczajenia wymagają jednak dwuobwodowe, pozbawione wspomagania hamulce. Całkiem dobrze radzą sobie z masą auta, ale skok pedału jest dość długi a przednia oś bardzo szybko się blokuje.

Naszym zdaniem (i nie jest to opinia odosobniona) dopracowania wymaga jednak kwestia wyciszenia pojazdu. W kabinie słyszalne są głośnie postukiwania zawieszenia (to efekt małych kół i ciężkich akumulatorów), niezbyt przyjemne dźwięki wydają też plastiki, jakie znajdziemy m.in. na boczkach drzwi.

Romet 4E nie wytrzymuje porównania z samochodami klasy supermini, ale należy pamiętać, że mamy tu do czynienia z wytworem samochodopodobnym, który kierowany jest raczej dla nastolatków. Naszym zdaniem pojazd ma spore szanse na sukces na zachodzie Europy, o ile polski importer dopracuje kwestie wyciszenia wnętrza.

Przy cenie 35 900 zł polski rynek przyjmie autko chłodno. Kluczem do sukcesu nad Wisłą może być jednak wyposażenia pojazdu w niewielki silnik benzynowy. Ponoć pierwsze kroki w kierunku takiego napędu zostały już poczynione...